Pożar budynku amerykańskiej firmy Murray Farm zagroził szklarni. Właściciel jednak nie wpadł w panikę i planuje wznowienie działalności jeszcze w tym miesiącu.
Kilka dni temu, po wczesnogodzinnym pożarze, zniszczony został główny budynek Murray Farm – mieszczący pompy wodne, kotły i generatory firmy. Ogień uszkodził również sąsiednie szklarnie, które obejmowały część wiosennej uprawy Davida Murraya.
Gdyby nie były zamknięte, a ciepło, woda i elektryczność nie zostały przywrócone, kwietniowy chłód zabiłby rośliny przed zapadnięciem zmroku.
Strażacy, którzy przybyli na miejsce, zobaczyli jeden budynek mocno pochłonięty przez ogień i płomień wkraczający w inne struktury. Chociaż rzeka Contoocook jest po drugiej stronie ulicy, strome brzegi utrudniaały dostęp do wody, powiedział zastępca szefa ds. Ognia Aaron McIntire. Przenośna cysterna pomogła w dostarczeniu dużych ilości wody potrzebnej do opanowania pożaru. – Naszym głównym priorytetem jest przywrócenie działania firmy – powiedział zastępca szefa straży pożarnej AaronMcIntire.
Szklarnie znajdujące się najbliżej budynku zostały częściowo stopione przez ciepło i dym, podobnie jak gonty jednego z domów. Zniszczono także dwie przyczepy i inny mniejszy budynek.
Uszkodzenia roślin były znacznie mniejsze. Ciepło i dym rozciągały się tylko za frontem szklarni, pozostawiając za sobą zwinięte i zblanszowane rośliny. Za nimi rzędy pączkujących bylin nie był zagrożone. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pełne działanie firmy zostanie zapewnione jeszcze w kwietniu.