Przejdź do treści głównej

Tag: holandia

Japoński hodowca przejmuje hodowlę w Holandii

Japoński hodowca chryzantemy Inochio Seikoen i Floritec, hodowcy głównie Chrysanthemum i Celosia z Woubrugge w Holandii, podpisali list intencyjny, który doprowadzi do całkowitego przejęcia firmy przez Seikoen.

To przejęcie postrzegane jest jako strategiczny krok dla Floritex, a także japońskiego hodowcy. Z jednej strony będzie on mógł przyspieszyć komercyjne ambicje poprzez międzynarodową sieć dystrybucji Floritec, a z drugiej firma zyska szerszy dostęp do japońskiego rynku i będzie mogła skorzystać z nowoczesnych urządzeń badawczo-rozwojowych w Kraju Kwitnącej Wiśni. – W sytuacji, w której obie strony wygrywają, to prawdziwy bodziec, który pozwala kontynuować proces rozwoju Floritec – mówi dyrektor Rene le Clercq.

Inochio Seikoen jest jednym z najstarszych i najbardziej wiodących hodowców chryzantem i producentem podstawowego materiału dla japońskich hodowców chryzantem. Centrum Badań Rolniczych Inochio posiada bardzo nowoczesne zaplecze badawczo-rozwojowe, do diagnozowania różnych chorób i szkodników oraz analizy gleby i wody.

Floritec to firma hodowlana, dostarczająca sadzonki – głównie z Chrysanthemum i Celosia, na rynek holenderski i światowy. Do znanych chryzantem Floritec należą między innymi seria Rossi-, Calimero i Da Vinci.

Jak wyglądały Walentynki u zagranicznych hodowców?

Okres lutowych Walentynek jest jednym z najgorętszych w roku. Jak wyglądało to w Kenii, Etiopii, Holandii, Kolumbii i Ekwadorze?

Hodowcy w tym czasie pracuję praktycznie całą dobę, zbierając i wysyłając kwiaty. Nie wszędzie jednak ceny transportu były do zaakceptowania.

Kenia

W tym kraju w ubiegłym roku zaczęła obowiązywać opłata za ładunek objętościowy dla towarów, w związku z czym pojawiły się wątpliwości co do opłacalności transportów. Wpłynęło to na liczbę hodowców, a dodatkowym faktem jest niewłaściwe obchodzenie się z dokumentami przez agentów spedycyjnych i agentów cargo. Plantatorzy byli zadowoleni z jakości róż i cen zamówień przedsprzedażowych na rynku bezpośrednim.

Etiopia

W Etiopii nie wszyscy byli zadowoleni. Esayas Kebebe z Agri-Lake Flowers, który uprawia róże w Bahar Dar oraz Holeta i dostarcza je na holenderski rynek, skarżył się na rozczarowujące ceny. – Warunki pogodowe zarówno w Kenii, jak i Etiopii były dobre, w zeszłym roku temperatura była niska, ale w Kenii brakowało wody, a ponadto niektórzy z holenderskich hodowców dostarczali kwiaty, które nie były różami – mówi.

Walentynki nie są najważniejszym dniem w roku dla wszystkich hodowców. W Etiopii zwykle nie ma najlepszej produkcji w tym okresie ze względu na stosunkowo niskie temperatury w grudniu i styczniu. W zeszłym roku efekty były ekstremalne, w tym roku nie było tak zimno i produkcja była kontynuowana. Nie koncentrowaliśmy się szczególnie na walentynkach, wybieramy bardziej stabilną produkcję przez cały rok i jednolitą jakość – opowiada Wim Ammerlaan z AQ Roses.

Ammerlaan zwraca również uwagę, że poziom cen był bardzo przeciętny. – Wydaje się, że szczyt staje się krótszy, ponieważ spada presja ze strony kupujących w handlu detalicznym, a eksporterzy skupieni na hurtowni / kwiaciarniach sprzedają więcej kwiatów w krótszym czasie, a od września zauważamy, że całkowite zapotrzebowanie jest poniżej średniej. Jest to jednak po części wynik trudnego roku produkcyjnego 2018, z wieloma problemami jakościowymi z Kenii i wyjątkowo zimną wiosną w Etiopii, a popularność różyczki w supermarkecie jest mniejsza niż w przeszłości.

Na początku roku na rynku pojawiło się wiele czerwonych róż, co z kolei spowodowało, że ceny nigdy nie osiągnęły zakładanego poziomu. – Poza tym, zauważyliśmy, że kolory żółty i różowy otrzymały bardzo niskie ceny w okresie przygotowawczym, mając nadzieję, że dzięki bardziej stabilnym dostawom na Dzień Kobiet, można osiągnąć lepszy poziom cen – ocenia Holender.

Holandia

W tej części Europy sytuacja była stabilna. Wyższa produkcja pokrywała się z rozsądnymi cenami. Holendrzy walczą jednak o to, by poradzić sobie z ogromną ilością towaru pochodzącego z Kenii oraz Etiopii. – W przeszłości – powiedzmy od pięciu do dziesięciu lat wstecz – afrykańscy hodowcy róży produkowali głównie małe róże na głowach. Od tego czasu wprowadzono coraz więcej odmian, dając im możliwość produkcji róż o średniej i dużej główce. Sprawia to, że jest to trudne, szczególnie, że potrzebujemy pewnej ceny, aby sprostać wymaganiom bardziej energochłonnej i bardziej kosztownej produkcji, jaką mamy tutaj. Przychodzące przychody, ceny dla Red Naomi!, były średnio o 15% niższe w tym roku w porównaniu do poprzednich Walentynek – relacjonuje Aad Fransen.

Kolumbia

Według Asocolflores , Stowarzyszenia Kolumbijskich Eksporterów Kwiatów, około 35.500 ton kwiatów zostało wysłanych z Kolumbii, a większość trafia do USA – 78% importowanych kwiatów USA uprawia się w Kolumbii. Ponad jedna czwarta wywiezionych kwiatów opuszcza Kolumbię jako gotowa do sprzedaży. Z tego kraju eksportuje się 600 milionów pni z ponad 1600 odmian, a głównym celem jest Miami. Dobre zachowanie rynku w okresie walentynkowym było niezbędne, aby sektor ten osiągnął 5,1% wzrost w eksporcie w 2018 r.

Ekwador

Z Ekwadoru wysłano około 15 000 ton kwiatów za granicę, aby zaspokoić popyt na Walentynki. Sektor ten ma również nowy punkt wejścia na pokład w tym roku dzięki wznowieniu lotów towarowych na międzynarodowym lotnisku Cotopaxi. Eksport zwiększył się o 1000 ton w stosunku do wysyłki, która została wykonana w tym samym dniu, ale 2018 roku. Kwiaty, z których 92 procent stanowią róże, trafiły do ​​Stanów Zjednoczonych, Holandii, Luksemburga, Rosji i Kataru.

Pogoda była jednak bardzo zmienna i nieprzewidywalna. – Czuliśmy, że w tym roku warunki pogodowe były bardziej niestabilne niż w roku ubiegłym, stanęliśmy w obliczu bardzo słonecznych dni i nagle bardzo deszczowych dni i na odwrót, więc w naszej opinii zmienna pogoda w Ekwadorze była dużym wyzwaniem – mówi jeden z hodowców.

Holandia: 15 lat firmy Petera Korstena

Peter Korsten jest przedsiębiorcą, który połączył swoją pasję ogrodniczą z biznesem. Jego działalność liczy już 15 lat.

15 lat temu założył firmę, która opracowuje produkty dla sektora ogrodniczego.

Botany jest firmą o rozległej wiedzy i doświadczeniu zarówno w dziedzinie uprawy, jak i badań. Znajduje się w Meterik i jest firmą partnerską HAS Hogeschool w Venlo. Botany i HAS prowadzą m.in. badania receptur roślinnych w Venlo.

Jak wyglądał początek jego kariery? – Wychowałem się w przedszkolu pomidorów moich rodziców w Panningem. Zdecydowałem się na naukę w HAS Hogeschool, ponieważ chciałem przejąć firmę, a HAS dawało większe szanse na rozwój. Później kontynuowałem studia na uniwersytecie WUR Glastuinbouw i w międzyczasie zostałem zatrudniony jako badacz nawozów sztucznych.

Jak powstało Botany? – Po skończeniu tej pierwszej pracy miałem kilka funkcji na WUR Glastuinbouw Eurofins i ICL, takich jak prowadzenie zespołu doradców ogrodniczych i laboratorium badawczego. Pracowałem nad rozwojem produktu. W 2003 roku w WUR Glastuinbouw, w czasie reorganizacji, pracowałem z dwoma dużymi klientami – Productschap Tuinbouw i rządem. Były to projekty w ogrodnictwie szklarniowym, w których opracowywano plany działania, ale z powodu reorganizacji zostało to wstrzymane. Wraz z dwoma kolegami powstał zatem pomysł stworzenia nowej firmy, a pierwszym klientem był WUR Glastuinbouw.

Co sprawa, że osiąga sukces? – Odróżniamy się od innych firm, ponieważ koncentrujemy się na profesjonalistach, a konkretnie na firmach badawczo-rozwojowych: hodowcach, agrochemikach i agro-technikach, myślimy o rozwoju produktu, a firma wprowadza go na rynek. Podstawą naszego sukcesu jest to, że założyliśmy firmę we trójkę i potrafiliśmy się uzupełniać. Teraz robię to sam, Huub zmarł, a Geert opuścił firmę. Mam jednak zespół 30 osób wokół mnie, 5 firm należy do Botany Group: Botany, Exploras, Innoveins, Innoveins Seed Solutions i BrightBox. Kiedy spojrzę wsteczny na plan początkowy, to z całą pewnością mogę powiedzieć, że się tego trzymaliśmy. Wszystko potrafiliśmy dostosować do rozwoju rynku, a współpraca pozostaje naszym głównym tematem we wszystkich naszych pracach.

Peter przyznaje jednak, że skończył nieco inaczej inaczej, niż myślał wcześniej. – Wiedziałem, że potrafię pracować nad rozwojem danego produktu, ale nie spodziewałem się, że to wszystko połączę z biznesem. Tak jednak wyszło i nadal mi się podoba.

Firmy w Holandii łączą siły, żeby poprawić swoją pozycję

Royal FloraHolland pozyskał 50% udziałów firmy Blueroots, dzięki czemu obie marki połączą swoje siły. Wspólne przedsięwzięcie jest postrzegane jako wspólna inwestycja w poprawę międzynarodowej pozycji holenderskiego przemysłu kwiatów.

Uczestniczące firmy handlowe będą połączone, razem z innymi markami, tj. Floriday, FloraMondo i FloraXchange. W ten sposób cała dostawa będzie połączona z systemami ERP za pomocą Blueroots, w wyniku czego firmy będą mogły szybko zbierać i kupować dostawy. – Łączymy siły w cyfrowym rozwoju naszego sektora w wyjątkowy sposób, współpraca ta wykracza poza łącze cyfrowe, model bowiem umożliwia dalszą wymianę danych, co może u każdego zoptymalizować swój własny model biznesowy – mówi Cees van der Meij – przewodniczący rady nadzorczej Blueroots.

Współpraca kluczem do sukcesu

Steven van Schilfgaarde mówi natomiast: – W ten sposób tworzymy cyfrowy ekosystem dla międzynarodowego przemysłu kwiatowego. W ramach tej operacji będzie mogli współpracować z firmami handlowymi i naszymi hodowcami na konkurencyjnej pozycji krajowej oraz międzynarodowej. Współpraca jest kluczem do sukcesu i wszyscy ciężko pracowaliśmy, aby to osiągnąć.

Lepszy przegląd sprzedaży

Możliwości sprzedaży poprzez Floriday będą dalej rosły i będzie lepszy wgląd na to, że sprzedawane są produkty. To unikalna propozycja, którą Blueroots już raz rozpoczął. Wymiana danych za pośrednictwem struktury API będzie wdrożona standardowo przez Floriday. Firmy handlowe uzyskają dzięki temu dostęp do całej oferty kwiatów, roślin oraz nowoczesnego systemu cyfrowego.